Dyrekcja Centrum Opieki Długoterminowej „Salus” od przeszło tygodnia prosiła o wsparcie. Cały personel ośrodka był zarażony koronawirusem. Mimo tego, nadal opiekowali się podopiecznymi, w większości schorowanymi, leżącymi osobami, które wymagają bezpośredniego i bliskiego kontaktu. Do pomocy zgłosili się pojedynczy wolontariusze. Dopiero w weekend wojewoda wspólnie z marszałkiem wielkopolski zorganizował dla kaliskiego ośrodka zawodową pomoc medyczną. Pielęgniarki ściągano z całego powiatu kaliskiego, do Kalisza przyjechały też zakonnice z Katowic. W weekend do szpitala zakaźnego w Poznaniu wywieziono też jedenastu pensjonariuszy ośrodka, którzy mieli pozytywny wynik testów na obecność koronawirusa. W poniedziałek okazało się, że kolejnych 37 podopiecznych „Salusa” jest zarażonych.
Dlaczego w sytuacji tak dramatycznej i po tylu apelach dyrekcja ośrodka ostatecznie nie przyjęła do pracy pielęgniarek skierowanych przez wojewodę? Zdaniem Ewy Goździewicz, dyrektorki „Salusa”, zabrakło podstaw: szkolenia ze stosowania środków ochrony indywidualnej i, dosłownie, samych środków tejże ochrony.
— Wymusiłam szkolenie ze stosowania środków ochrony indywidualnej, gdyż pielęgniarki nie wiedziały, jak je stosować. Wyrażały też obawy o powrót do domu, przedstawiciel wojewody miał zapewnić dla nich zakwaterowanie na czas oddelegowania do pracy w „Salusie”, czego nie uczynił, nie otrzymałam takiego potwierdzenia na piśmie — pisze w mailu do mediów Ewa Goździewicz.
Dyrektorka „Salusa” wyjaśnia, że w miniony piątek z mediów dowiedziała się o tym, że województwo do jej ośrodka kieruje 17 pielęgniarek i pięć opiekunek medycznych. Tego samego dnia zgłaszała zapotrzebowanie na profesjonalne kombinezony dla personelu. Pierwsze pielęgniarki do drzwi „Salusa” zapukały w niedzielę, a kombinezonów nadal nie było.
— Przedstawiciel wojewody próbował na siłę wymusić na mnie wpuszczenie pielęgniarek. Dopiero po rozmowie, że bez zabezpieczeń nie wyrażam zgody na ich wejście, przywieziono dziesięć sztuk kombinezonów, pożyczonych ze szpitala — opisuje Ewa Goździewicz.
— Panie do nas zadzwoniły, pytały, co mają robić — relacjonuje wojewoda Łukasz Mikołajczyk. — Na miejscu spisano notatkę.
Zdaniem wojewody Łukasza Mikołajczyka, działania kierownictwa „Salusa” były podstawą do ewakuacji zarażonych pensjonariuszy.
— Okazało się, że trzy pielęgniarki, które stawiły się tam do pracy, nie zostały wpuszczone — mówił wojewoda podczas konferencji prasowej w Poznaniu. — Dlatego podjęliśmy taką decyzję. Człowiek jest dla nas najważniejszy. Stąd decyzja o przetransportowaniu osób do szpitala w Wolicy.
Zdaniem Łukasza Mikołajczyka, województwo wyciągnęło po prostu pomocną dłoń. — Z naszej strony wiele działań zostało podjętych, mamy całą korespondencję wymiany informacji — mówi wojewoda. — Były to m.in. działania dotyczące skierowania do „Salusa” fachowej kadry pielęgniarskiej. W weekend kontaktowałem się również z marszałkiem województwa, by zapewnić lekarza z kaliskiego szpitala, który będzie tam z pacjentami. Patrząc na te działania, to czekaliśmy z decyzją o ewakuacji, bo skierowaliśmy tam wolontariuszy, pielęgniarki.
Według Ewy Goździewicz ruchy wojewody są spóźnione — decyzja o ewakuacji zbiegła się bowiem z przybyciem pielęgniarek.
Zarażeni koronawirusem pensjonariusze „Salusa” będą przeniesieni do szpitala w Wolicy, który od dzisiaj formalnie jest drugim szpitalem jednoimiennym — czyli wyłącznie zakaźnym — w Wielkopolsce i jedynym takim na południu województwa.
Wojewoda z początku mówił o 100 miejscach tam dostępnych, ale faktycznie będzie ich 67, z czego przeszło 40 zajmą już jutro chorzy z „Salusa”.