Zachowanie psów z Radys wskazuje, że miały ograniczony kontakt z człowiekiem. W kaliskim schronisku będą wysterylizowane, otrzymają chip i niezbędne leczenie, bo niektóre mają też problemy skórne. Poza tym niewiele wiadomo o ich zdrowiu, bo do Kalisza trafiły bez dokumentacji weterynaryjnej. Będą z nimi pracować także behawioryści i wolontariusze.
— Jeden z tych psiaków po prostu wystraszył się trawy. Byliśmy w ogromnym szoku — tak Jacek Kołata, kierownik kaliskiego schroniska dla zwierząt, wspomina pierwsze chwile „radysiaków” w Kaliszu. — Kiedy wyprowadziła go na chwilę wolontariuszka i zobaczył trawiasty wybieg, stanął niepewny, nie wiedząc w ogóle, co to jest. Później zobaczył drzewo, no i to samo mówi za siebie: jak on reagował na trawę i drzewo. Te psy całe życie spędziły w klatce albo na jakiejś ograniczonej przestrzeni.
Dlatego zanim trafią do nowych domów, muszą poznać ludzi — dodaje Jacek Kołata.
— To nie jest tak, że my tego psiaka musimy natychmiast wydać, żeby on gdzieś poszedł, a potem zaczął szaleć, bo różne instynkty mogą się w takim zwierzaku pojawić — mówi kierownik kaliskiego schroniska dla zwierząt. Nowe miejsce już działa terapeutycznie. — Widać już, że wyciszyły się w boksach. Jeżeli pies jest sam w boksie, to ma gdzie się położyć, sam o tym decyduje, nie przeszkadza innym zwierzętom i one mu nie przeszkadzają. Niektóre szukają kontaktu z ludźmi, ale są też takie, które na widok człowieka odsuwają się, chowają w narożniku.
Do Kalisza przyjechały duże psy w typie m.in. owczarków niemieckich. Jeśli ich socjalizacja i adopcje się powiodą, kaliskie przytulisko chce przyjąć kolejną grupę zwierząt z Radys. Tamtejsze schronisko zostało zamknięte, a ponad 1000 czworonogów przekazano organizacjom prozwierzęcym i schroniskom, nie tylko w Kaliszu, ale też m.in. w Warszawie i Krakowie.
Polecany artykuł: