Po pierwszym szoku i złości - właściciele niedokończonych domów wzięli sprawy w swoje ręce i inwestycję dokończyli. Znaleźli innego wykonawcę i dołożyli po kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Dziś chcą kary dla dewelopera i liczą na odzyskanie pieniędzy.
Tak samo jak część wykonawców, która nie dostała zapłaty za wykonaną pracę.
Byliśmy nieświadomi tego, że on już najprawdopodobniej, takie są nasze przemyślenia, z myślą taką już zaczynał tę budowę, że ona się nie dokończy.
- Osiedle miało być oddane do użytku maksymalnie w grudniu 2018 roku. No niestety, tak się nie stało, deweloper nas zwodził, przekładał terminy, budowa pustoszała, ponieważ nie płacił podwykonawcom. To był dramat. Nasz i wykonawców. - Czujemy się bardzo pokrzywdzeni w ten sposób, że musieliśmy ogromne pieniądze dołożyć na to, żebyśmy my własnymi rękami dokończyli tę budowę. Ja dołożyłem 80 tysięcy złotych. Ale wiem, że inni dokładali więcej. Żeby móc się wprowadzić. Żeby mieć dom. Ale wiem, że nie wszystkim się udało, że są tacy, którzy nie mieli już pieniędzy na wykończenie tych domów.
- Dla mnie to strata 180 tysięcy złotych - dodaje jeden z wykonawców. - Tyle jest mi winien ten oszust, bo inaczej nie mogę powiedzieć. Ja robiłem elewacje. Miał mi przelać wszystkie pieniądze, a przelał 10 tysięcy! Nigdy nie spotkałem takiego oszusta.
Mówią poszkodowani, którzy w procesie są oskarżycielami posiłkowymi.
Sprawa liczy kilkadziesiąt tomów. I jest bardzo skomplikowana.
Proces ruszył dwa lata po tym, jak do sądu trafił akt oskarżenia.
W sądzie nie było dziś oskarżonego. W czasie śledztwa nie przyznał się do winy.
Grozi mu do 10 lat więzienia.
Terminy rozpraw sąd rozpisał już do listopada.