Jak pisaliśmy, według Urzędu Miasta Kalisza powodem wycinki miał być zły stan drzew. Dwa miały być obumarłe, a pozostałe chore. Teraz o potwierdzające to ekspertyzy pytają także radni. Barbara Oliwiecka z Koalicji Obywatelskiej złożyła już w tej sprawie interpelację do prezydenta.
– Osobiście nie spotkałam nikogo kto rozumiałby lub broniłby tej decyzji. Wystąpiłam do prezydenta z interpelacją o ekspertyzy i dowody, na podstawie których zdecydowano że drzewa są chore i należy je wyciąć. Pytam się też o leczenie drzew w Kaliszu i inne wycinki drzew jakich dokonano w tym roku. Łatwość z jaką urząd pozbył się dorodnego drzewostanu naprawdę bulwersuje. Na dodatek od początku podawane były błędne tłumaczenia: a to, że o wycince zdecydowały Wody Polskie (pierwsze odpowiedzi na FB na posty zbulwersowanych mieszkańców) , a to że drzewa stały na granicy działek miasta i Wód Polskich (takie tlumaczenie padło na komisji środowiska), a w końcu ostatecznie potwierdzono, że działka należy do miasta
– mówi radna.
O podobne dokumenty poprosili też członkowie Komitetu Rewitalizacji, działającego przy prezydencie Kalisza. Teren, na którym rosły drzewa, objęty jest programem rewitalizacji. Maciej Błachowicz, regionalista i członek komitetu nie zostawił na urzędnikach suchej nitki.
– Akacje (czyli robinie akacjowe) nad brzegiem Prosny między Mostem Kamiennym a Trybunalskim zasadzono przed I wojną światową. Kiedy jedne drzewa obumierały, kaliscy ogrodnicy sadzili w tym miejscu nowe, tak więc nad rzeką utworzył się piękny zielony szpaler, chętnie uwieczniany przez fotografów i malarzy. Nie przetrwały rządów Prezydenta Krystiana Kinastowskiego, gdy jakiś (tu powinny paść słowa obelżywe) uznał, że należy je wyciąć. Wg magistratu dwa drzewa były martwe, reszta schorowana, więc w ruch poszły piły. Zgodę zaklepała pani Konserwator (kierownik Delegatury Wielkopolskiego Urzędu Ochrony Zabytków) Beata Matusiak. Wydawało mi się, że chore drzewa można leczyć, ale nie w mieście, w którym rządzą (tu powinny paść słowa obelżywe)
– komentuje Maciej Błachowicz.
Teraz nad Prosną przy Kazimierzowskiej ma rosnąć 40 magnolii. Część już zasadzono. Według Urzędu Miasta ma to być „naturalne przedłużenie” alei magnoliowej w pobliskiej al. Wolności. To jednak nie podoba się aktywistom.
– Po co w tym miejscu akacje (robinie akacjowe) – gatunek inwazyjny obcy, skoro mogą rosnąć „typowo polskie” magnolie. Co do magnolii – drodzy włodarze – wsadźcie je sobie gdzieś. W tym miejscu powinny rosnąć duże drzewa i tego my kaliszanie musimy się domagać. Inaczej (tu powinny paść słowa obelżywe) zniszczą Wam to miasto zupełnie
– mówi Maciej Błachowicz.
O dosadzenie wysokich drzew prosi też Marek Tworek z rady osiedla Śródmieście. To on nagłośnił temat, wycinkę drzew widział bowiem z okien własnego mieszkania.
– Zapewne nie wszystkie drzewa były zdrowe, ale rosły tutaj kilkadziesiąt lat. Miną kolejne lata, zanim tutaj coś będzie mogło się odrodzić. Wiem, że mają tu być jakieś małe magnoliowe krzaczki, które nie urosną do wielkości tych wyciętych drzew. Proszę tylko osoby, które mają wpływ na to, co dzieje się w tym miejscu, by zasadzić tutaj prawdziwe drzewa, a nie magnolie, które zakwitną na tydzień w maju i to będzie wszystko z tych pięknych drzewek
– mówi Marek Tworek.
Wysokie drzewa rosły w tym miejscu od ponad stu lat.