Sgraffito na murze Runoteksu przy al. Wojska Polskiego w Kaliszu

i

Autor: fot. Mira Nowak/Radio Eska

SZTUKA

Śladami Miszczyka. Historia tajemniczych dzieł [ZDJĘCIA, ROZMOWA]

2024-09-24 11:54

Nie tylko na Majkowskiej, ale też na alei Wojska Polskiego i Częstochowskiej można znaleźć ślady twórczości Zygmunta Miszczyka. Zniszczone, zapomniane, powoli znikają z miejskiego krajobrazu. Mozaiki, logotypy i sgraffita — te ostatnie to znak firmowy tego artysty z Kalisza.

Do Kalisza przyjechał po wojnie, za żoną, był kaliszaninem z wyboru i artystą — samoukiem. Skromny, pracowity, życzliwy — tak wspominają Zygmunta Miszczyka ci, którzy mieli okazję go poznać. Pracował w m.in. Kaliskim Przedsiębiorstwie Budowlanym i „Hafcie”, gdzie projektował wzory koronek i firanek. Zajmował się tym, co dzisiaj nazwalibyśmy sztuką designu czy aranżacji wnętrz. Działał na pograniczu sztuki i rzemiosła. Był kierownikiem budowy kin „Oaza” i „Kosmos”, projektował także logotypy dla kaliskich przedsiębiorstw, w tym dla marki „Winiary”. 

— Osadził się w Kaliszu swoimi pracami, a robił bardzo różne rzeczy. Był malarzem, grafikiem, designerem… rzeźbił, robił logotypy. Wszechstronnie utalentowany artysta, choć nie miał na to żadnych papierów. Od poznanych w oflagu kolegów uczył się podstaw rysunku. Dodał do tego swoje nieprawdopodobne umiejętności

— mówi Anna Tabaka, historyczka sztuki i regionalistka.

Kalisz Zygmunta Miszczyka. Co zostało po tym artyście? Rozmawiamy z Anną Tabaką

Kilka tygodni temu spod elewacji budynku dawnej „Bielarni” (dziś mieści się tam szkoła „Cosinus”) przy Majkowskiej 11 wyszedł geometryczny wzór, który od razu przypisano Zygmuntowi Miszczykowi. Później dostrzeżono tam także mozaikę, obecnie ukrytą pod dobudówkami. To także Miszczyk. Artysta specjalizował się bowiem w dekorowaniu elewacji budynków. Kaliszanie dobrze znają także jego inne prace. Mijają je, codziennie kursując po mieście. To właśnie mozaiki i charakterystyczne sgraffita. Wśród nich wyróżnia się jedno dzieło z lat 70. To dekoracja przy al. Wojska Polskiego, ktÓrą wykonał wspólnie z prof. Andrzejem Niekraszem.

— Tworzył takie kompozycje naścienne, z kolorowego tynku. I najpiękniejsza jest ta na murze Runoteksu przy al. Wojska Polskiego. To jest po prostu dzieło sztuki. Jest ich więcej, ale niektóre zamalowano, inne kryją się pod ociepleniami budynków. Sgraffito to była chyba najbliższa mu technika 

— dodaje Anna Tabaka. 

Praca nad sgraffitem łączyła artystów i budowlańców. 

— Trzeba było ten mur wybudować i nakładać wiele warstw różnokolorowej zaprawy i potem pan Zygmunt z panem Niekraszem przychodzili i wyskrobywali w tym betonie, dostając się do poszczególnych kolorów. Różnymi narzędziami wycinali w tej zaprawie. My jako budowlańcy nakładaliśmy tę zaprawę. W latach 70. nie było takich technik, żeby kolor wydobyć. I dlatego wspólnie paliliśmy słomę, robiliśmy z tego czarny kolor. To wszystko trwało wiele miesięcy, ja nadzorowałem to wszystko, spędziliśmy razem wiele czasu. Nazywał mnie „synek nie mój” 

— wspomina Marek Antczak, dzisiaj deweloper, wtedy - pracownik budowlany.

"Skrobali w tym betonie, dostając się do kolejnych kolorów". Marek Antczak o historii powstania sgraffito przy al. Wojska Polskiego w Kaliszu

Zygmunt Miszczyk był także malarzem. Jego obrazy prezentuje obecnie galeria Tarasina. Artysta zachwycał się ziemią kaliską i widać to w jego dziełach. Mawiał:

Często, gdy spaceruję po mieście, zatrzymuję się na chwilę i widzę niemal gotowe obrazy. Czasem wystarczy jedna sekunda, jakiś przelotny widok z okna autobusu... Sztuka polega przecież na artystycznym przetwarzaniu rzeczywistości, a malarstwo jest nieograniczone w swoich wypowiedziach.