Z Michałem Mąką rozmawiałam w jego pracowni przy ul. Górnośląskiej. To przestrzeń surowa, skromna. Jest sztaluga, dziesiątki farb w sprayu, szablony, a na ścianie to, nad czym teraz pracuje. Przed laty pracował tutaj kaliski grafik Władysław Kościelniak. Wtedy to miejsce wyglądało inaczej, ale duch twórczy pozostał.
— Duch Władysława Kościelniaka nadal tutaj jest. Wspiera mnie, pomaga w pracy. Mogę kontynuować tę działalność artystyczną, którą prowadził tutaj przez czterdzieści lat
— mówi Michał Mąka.
Znamy go m.in. ze ściennego malowidła „Flora” przy al. Wojska Polskiego. Jest także autorem muralu „Look around” (Rozejrzyj się) z tajemniczym spojrzeniem na patio Calisia One. Zastrzega jednak, że malowanie murali to męcząca fizycznie praca, a on sam nie chce się też ograniczać.
— Murale to ukoronowanie cykli prac, nad którymi wtedy pracowałem. Jednak większość propozycji malowania murali odrzucam, bo musi być tak, jak ja chcę
— podkreśla artysta.
Dużą rozpoznawalność przyniósł mu cykl „Digital gods” — gdzie łączy wizerunki antycznych bóstw z całkiem współczesnym glitch artem i sztuką ulicy. W Kaliszu tworzył też m.in. na ulicy Jabłkowskiego. Tam, w miejscu okien opustoszałej kamienicy, namalował portrety dzieci mieszkających w tej części miasta. A poza tym po prostu tworzy w swojej pracowni - tam powstają barwne obrazy z wizerunkami m.in. Krzysztofa Komedy czy Muhammada Alego.
Artysta działa nie tylko w Kaliszu, ale i w wielu polskich i zagranicznych miastach. Jego dzieła znajdziemy m.in. w Bostonie i Dublinie. Na razie Michał Mąka przygotowuje się do wystawy, która już we wrześniu odbędzie się w Sopocie. Będzie także współpracował z producentem torebek.
Szczegóły -- w rozmowie. Posłuchajcie całego wywiadu.