Zdaniem prokuratury - oskarżeni nie mieli litości. Szczególnie dwójka z nich. - Trzeci - w pewnym momencie przestał bić i nawet prosił kolegów by też przestali. Ale oni tego nie zrobili - mówi prokurator Tomasz Łakomy.
Dręczyli, bili, kopali pokrzywdzonego. Ciągnęli za samochodem. Rzucali nim, przewozili w bagażniku. A na końcu podrzucili pod drzwi. Wtedy najprawdopodobniej już nie żył. Nie przestali nawet, jak wołał o to trzeci z oskarżonych. Mówił im, że mają przestać bo go zabiją. Ale oni nie przerwali swojego czynu. Trudno byłoby uwierzyć, że nie liczyli się z tym, że mogą zabić. Dlatego odpowiadają za zabójstwo. Musieli godzić się na to, że mogą zabić 35-latka. Ich motywacja zemsty zasługuje na szczególne potępienie. Postępowanie trzeciego oskarżonego wskazuje na to, że nie godził się on na zabicie pokrzywdzonego. Ale uczestniczył w pobiciu, którego skutkiem była śmierć pokrzywdzonego. Stąd w tym przypadku inna kwalifikacja czynu. Jako pobicia ze skutkiem śmiertelnym
Najwyższej kary chce dla oskarżonych partnerka zamordowanego mężczyzny.
- 25 lat więzienia. Ale bez możliwości wcześniejszego wyjścia. Albo dożywocie - mówiła dziś w sądzie kobieta.
Obrona wniosła o sprawiedliwe wyroki.
Oskarżeni w tej sprawie najpierw usłyszeli zarzut pobicia, potem - dwójka z nich - zabójstwa.
Przed sądem mężczyźni przyznali się tylko do tego pierwszego. Do zabójstwa nie.
Dziś - zresztą kolejny już raz - cała trójka przyznała, że żałuje tego co się stało i że przeprasza.
Wyrok poznamy w przyszły poniedziałek - 28 listopada.