„Bursztyn” stoi pusty, bo – bez miejskiej dotacji – mało kogo stać na opłacenie pobytu.
– To jest koszt 1000 zł miesięcznie. Niestety brakło pieniędzy. Pacjent opłacał 5%, resztę dopłacało miasto
– mówi Ewa Goździewicz z fundacji „Z godnością”, która prowadziła to miejsce.
W Kaliszu było to jedyne takie miejsce dla osób z demencją, chorobami Parkinsona czy Alzheimera.
- Mój ojciec ma 88 lat, był tutaj ponad pół roku. Oprócz tego, że posiłki i spotkania z ludźmi, to jeszcze rowerek, ćwiczenia, rehabilitacja. Zawsze cieszył się, że tu przyjedzie
– mówi syn jednego z podopiecznych.
– Na zajęcia uczęszczała moja żona. Od dwóch lat jest chora na chorobę Parkinsona. Ośrodek znajduje się w przychodni lekarskiej, gdzie był bezpośredni dostęp do służby medycznej. Byliśmy dzięki temu spokojniejsi
– dodaje mąż innej podopiecznej.
Miasto się broni i zapewnia, że nadal wspiera niepełnosprawnych dzięki środkom rządowym – ale na razie wyłącznie w formie opieki domowej, m.in. tzw. wytchnieniowej oraz w postaci asystenta osoby niepełnosprawnej. I choć pieniędzy na taką opiekę jest w tym roku więcej – to obecnie ponad 5 milionów zł, czyli o 600 tysięcy zł więcej niż rok temu - to funduszy na działalność "Bursztynu" jak nie było, tak nie ma.
– Do dzisiaj nie pojawiły się żadne konkursy, w ramach których moglibyśmy pozyskać środki na kontynuację działalności tego ośrodka. Pojawiły się inne możliwości, które stworzyło nam Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej. W tym roku ogłoszono programy w ramach opieki wytchnieniowej oraz asystenta osoby niepełnosprawnej, aplikowaliśmy o dotacje
– mówi Iwona Niedźwiedź, dyrektorka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Kaliszu.
Przez pierwsze dwa lata „Bursztyn” działał dzięki unijnej dotacji, od 2018 roku – ze wsparciem od miasta.
Z zajęć w ośrodku korzystało około dwudziestu osób. Była też kolejka chętnych.
Polecany artykuł: