Temat na ostatniej sesji Rady Miasta wywołał radny Leszek Ziąbka z PiS. Pytał, czy miejski konserwator nie będzie wchodził w drogę delegatury wojewódzkiej, która w Kaliszu działa od lat. Prezydent odpowiada, że Urząd Miasta sam może – i chce – nadzorować miejskie zabytki.
- Idąc za przykładem Leszna, Gniezna i innych miast Wielkopolski jesteśmy w stanie sami się tym zająć. Uważam, że możemy to robić nawet lepiej. Teraz negocjujemy kształt porozumienia. Od wojewody takie porozumienie przyszło, ale jest dla nas nie do przyjęcia, bo jeśli mielibyśmy przejąć część kompetencji, to chcielibyśmy mieć też pewną decyzyjność
- mówi Krystian Kinastowski. Prezydent dodał też, że ten ruch wynika z chęci „usprawnienia pracy delegatury wojewódzkiej”. Władzom miasta zależy na tym, żeby decyzje w kwestii zabytków miejskich podejmować samodzielnie i tutaj, przynajmniej na razie, trudno o kompromis, bo wojewoda nie chce oddawać miastu uprawnień, które posiada już działająca w Kaliszu delegatura wojewódzka.
- Żeby się nie okazało, że samorząd będzie ponosił koszty, czy tę czarną robotę z delegatury wojewódzkiej zdejmie, a jeśli my będziemy chcieli podejmować również i strategiczne decyzje odnośnie chociażby rewitalizacji, która praktycznie na dniach rusza, to może się okazać, że będziemy tutaj mieć jakieś potknięcia
- wyjaśnia prezydent Kalisza. Jeśli z wojewodą nie uda się porozumieć, to – jak mówi Krystian Kinastowski – „są jeszcze różne opcje”, na przykład „wzmocnienie tej delegatury, wojewoda jest w stanie przeznaczyć dodatkowe środki na zatrudnienie nowych pracowników”. Prezydent dodał, że zwłaszcza przed rewitalizacją ważne jest, by „to, co miasto wypracuje z mieszkańcami było w jednym nurcie z tym, co myśli konserwator, a czasami ciężko jest te interesy pogodzić”, a „z miejskim konserwatorem ta współpraca mogłaby się układać trochę lepiej”.
O stanowisko Wojewody Wielkopolskiego w kwestii powołania w Kaliszu miejskiego konserwatora zabytków zapytaliśmy też biuro prasowe Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu. Na wysłanego 4 marca maila do dzisiaj nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Pomysł powołania miejskiego konserwatora w Kaliszu krytykuje regionalista Maciej Błachowicz. Jak mówi, choć zgodna z prawem, jest to „urzędnicza patologia”, krytykowana przez specjalistów zajmujących się zabytkami. Przypomina też, że Kalisz zna już podobny przypadek – plastyka miejskiego.
- Cechą konserwatora jest to, że musi być niezależny. Miasto jest właścicielem wielu zabytków, które podlegają konserwatorowi. Kiedy będziemy mieli miejskiego konserwatora, to będzie on kontrolował po prostu swojego szefa, czyli pana prezydenta. Tutaj nie można mówić o niezależności, bo który pracownik postawi się swojemu przełożonemu? Przerabialiśmy to już na przykładzie miejskiego plastyka. Swego czasu pani plastyk napisała takie ostre pismo w sprawie rynku i potem więcej się nie odezwała, nie widać tej osoby
- mówi Maciej Błachowicz. Jego zdaniem, władze miasta nawet nie ukrywają swoich intencji, a te mogą być groźne dla zabytków.
- Chodzi o to, że tam, gdzie decyzje konserwatorskie mogą być niewygodne, była dyspozycyjna osoba, która pozwoli robić władzom miasta, co im się żywnie podoba. Będziemy mieli po prostu konserwatora na telefon. A chodzi na pewno o takie kontrowersyjne sprawy, jak plan wybudowania schodów widokowych przy Teatrze. Żaden poważny konserwator się na to nie zgodzi, bo byłoby to ze szkodą dla zabytku
Błachowicz dodaje, że kaliskiej delegaturze wojewódzkiej „można bardzo wiele zarzucić, można krytykować i odwoływać się od decyzji, ale cechą tego urzędu jest jego niezależność”. Jego zdaniem, miejski konserwator może działać wyłącznie na zasadach „funkcji pomocniczej, zbierającej materiały”.
Maciej Błachowicz wspólnie z m.in. Mateuszem Halakiem, który pracował w kaliskiej delegaturze Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, swój protest w formie listu wysłał już do m.in. Generalnego Konserwatora Zabytków i Wojewody Wielkopolskiego. W liście czytamy, że „niezależność miejskiego konserwatora będzie iluzoryczna, a możliwość nacisków władz miasta nieograniczona”, zaś „urząd, który powinien mieć charakter kontrolny, można łatwo sprowadzić do roli wykonawcy poleceń” w mieście, którego znacząca część „podlega ochronie jako zabytkowy układ urbanistyczny”. Pismo otrzymał także prezydent Krystian Kinastowski, którego autorzy listu proszą, by wycofał się z pomysłu powołania miejskiego konserwatora zabytków.