Do tej pory najbardziej niebezpiecznym był wyjazd w maju kiedy przyjechaliśmy do czarnobylskiej strefy miesiąc po wyjściu wojsk ruskich, którzy zaminowali ten teren. I ta ciągła niepewność, czy na pewno nie wrócą. Natomiast teraz wybraliśmy zupełnie nowy kierunek, gdzie ludzie czekają na pomoc - mówi Krystian Machnik.
Elektrownia zaporoska jest na południu kraju. Teren jest pod ciągłym ostrzałem, a część okolicznych wsi odcięta od świata, bo wysadzono mosty. Płyną więc motorówkami w eskorcie policji i wojska.
Białoruś udostępniła swoje tereny Rosjanom do ataku na Ukrainę. Nie wiadomo co jest po drugiej stronie, czy na nas nie czekają- dodaje Machnik. Sama elektrownia jest nad rzeką Dniepr, która wyznacza granicę między terenami okupowanymi a kontrolowanymi przez ukraińską armię. Po drugiej stronie rzeki jest miasto do którego pojechaliśmy, bo dostaliśmy kontakt do wielodzietnej rodziny potrzebującej pomocy. A właściwie samej kobiety, która wychowuje 8 dzieci, z których 6 jest bardzo małych. Dostaje pomocy w przeliczeniu 300 złotych, więc możemy sobie wyobrazić jak trudna jest sytuacja i na co może to wystarczyć. A cała pomoc humanitarna jest mocno utrudniona, ze względu na bliskość frontu.
Liczy się każdy grosz na zbiórkę. Szczegóły i relację z wyprawy możecie śledzić na fb profilu NAPROMIENIOWANI.a co opowiada dla ESKI Krystian Machnik prosto z granicy, posłuchajcie.