Zgodnie ze scenariuszem - na płycie lotniska zderzyły się: mały samolot i samochód. Sześć osób zostało rannych, pilot samolotu zginął na miejscu.
To były ćwiczenia całościowe w sytuacji zagrożenia życia - mówi nam szef Aeroklubu Ostrowskiego Karol Skarżyński. - Wyszły pomyślnie - takie są wnioski. Na początku na lotnisku pojawiła się straż pożarna, która zaczęła "dzielić" poszkodowanych, na tych lżej i bardziej. Następnie przyjechały kolejne wozy strażackie i inne służby. Ratownicy zajęli się rannymi. Straż i policja wykonywały swoje czynności.
Zgodnie z prawem takie ćwiczenia to obowiązek. Powinny być przeprowadzane na lotnisku, takim jak w Michałkowie, raz na dwa lata. Pandemia jednak pozmieniała terminy. Ale w końcu się udało.
Takie doświadczenie przyda się nam jako lotnisku, szczególnie w kontekście zbliżających się kolejnych zawodów i mistrzostw - dodaje Karol Skarzyński. - Ale też przyda się służbom, tak uważam. Bo ćwiczenia były też okazją do zobaczenia jak wygląda lotnisko, jego topografia, jaki mamy tutaj sprzęt. Jak wygląda akcja ratunkowa podczas wypadku. Strażacy na co dzień biorą udział jednak w zdarzeniach z udziałem samochodów, rzadko z udziałem samolotów. Więc tutaj też mieli okazję wszystko zobaczyć. Jak samolot jest zbudowany, na co zwracać uwagę. Liczmy na to, że ta wiedza nigdy się nie przyda, ale ćwiczenia przydały się wszystkim.
W ćwiczeniach wzięły udział wszystkie służby: policja, ratownicy medyczni i straż pożarna.
Polecany artykuł: