Mundur kręcił go od zawsze. Choć – niekoniecznie ten policyjny.
Po maturze miałem dwie alternatywy. Były to albo szkoła wojskowa albo szkoła morska. Niestety, do jednej ze szkół zabrakło mi punktów, do drugiej okres rekrutacji był dość wydłużony, a mi niezwłocznie zależało na tym, by wstąpić w szeregi służb mundurowych. Tuż po zdanym egzaminie dojrzałości złożyłem ''papiery'' do WKU w Kołobrzegu oraz do KWP w Szczecinie. W przypadku policji ta procedura rekrutacji odbywała się szybciej. Przystąpiłem do tych egzaminów, ukończyłem je z wynikiem pozytywnym i tak naprawdę, po trzech miesiącach służyłem już w OP w Warszawie – mówi Mariusz Lis.
Choć, jak sam przyznaje, zwierzęta w jego życiu były od zawsze, to dopiero po wstąpieniu w szeregi policji ta pasja rozkręciła się na dobre. W 2001 roku Mariusz został przewodnikiem psów służbowych.
Pamiętam, jakby to było dziś – sytuację, która zaważyła o mojej dalszej karierze i o tym, że zostałem przewodnikiem psów służbowych. Nie ukrywam, że psami interesowałem się od najmłodszych lat. Natomiast, którejś nocy, mając służbę patrolową na terenie miasta, podjechałem pod śp. Wojtka Sobczaka, który patrolował teren parku miejskiego. W luźnej rozmowie zacząłem wypytywać go o szczegóły, co należy zrobić, by przystąpić do ich grupy, później ogniwa. Od samego początku mi się to spodobało, podpatrywałem ich pracę, która bardzo mi imponowała, chociażby przez pryzmat tego, że uwielbiałem pracę ze zwierzętami. No i tak też się stało. Po długiej rozmowie z przewodnikiem, po kilku dniach poszedłem do swojego bezpośredniego przełożonego i wyraziłem akces na oddelegowanie na kurs dla przewodników. Trochę to trwało, myślę że ok. pół roku. I później rozpocząłem karierę zawodową z psami – dodaje emerytowany policjant.
Finalnie, pod swoją opieką Mariusz Lis miał sześć psów służbowych. Początkowo, jego służbowy czworonóg ''mieszkał'' przy ulicy Partyzanckiej w Ostrowie, gdzie mieściły się policyjne kojce. Później już – każdy pies – miał swoje miejsce u ''niego w domu''.
W 2022 roku emerytowany już wtedy policjant został prezesem Polskiego Związku Instruktorów i Przewodników Psów Służbowych im. Zbigniewa Matysiaka. I jedną z największych zmian, jaka w tym okresie zaszła w stowarzyszeniu to ''otwarcie się na cywili''.
Była to moja nieodparta, twarda decyzja. Nie jest żadną tajemnicą, że w środowisku kynologicznym też szkolę psy, pomagam ludziom – i to nie tylko funkcjonariuszom wszelkich służb mundurowych. Widziałem wielki sens we wdrożeniu tego pomysłu i z perspektywy czasu uważam, że była to dobra decyzja – mówi Mariusz Lis.
Ostrowianin prezesem Polskiego Związku Instruktorów i Przewodników Psów Służbowych im. Zbigniewa Matysiaka będzie do października 2025 roku. Ale to nie jedyne wyzwanie, z którym obecnie mierzy się emerytowany policjant. Najnowszy pomysł Mariusza to utworzenie Akademii K9, w której szkoleni mają być przyszli instruktorzy.
Akademia jest miejscem, w którym zamierzam szkolić przyszłych instruktorów szkolenia psów, ale tak naprawdę – bardzo szeroko idącym torem, czyli kilka specjalizacji. W skrócie, zależy mi na tym, by stworzyć przysłowiową rodzinę K9 – ludzi, którzy w danej chwili będą mieli pojęcie, będą wiedzieli, co mają zrobić z danym psem, który do nich trafi. Chcę, przez rok czasu, a dokładnie – 10miesięcy, bo tyle będzie trwał kurs, przekazać tym ludziom, co ja zdobywałem przez 25 lat pracy z psami – dodaje prezes PZIiPS.
Mariusz jeszcze niejednym zdąży nas zaskoczyć, co z resztą też obiecuje ;)