Oni przyjechali tu w bardzo ciężkim stanie i udało się się ich wyprowadzić na tyle dobrze, że dziś są sprawni, chodzą sami. Oczywiście wymagają dalszego leczenia, głównie rehabilitacji, ale to już w warunkach ambulatoryjnych. Bardzo cieszymy się, że udało im się pomóc - mówi szef oddziału ratunkowego Adam Stangret. Ze względu na rodzaj ran leczeni był głównie na ortopedii i chirurgii. Poruszają się o własnych siłach. Wiadomo ze jest to początek drogi do rehabilitacji, usprawnianie, ale nie wymagają leczenia szpitalnego. To są długotrwałe procesy leczenia, ale jest ogromna poprawa i z tego się cieszymy.
Do nas trafił jeden z najciężej rannych, z raną postrzałową uda - mówi zastępca ordynatora ortopedii Marcin Bęcki. Był wstępnie zaopatrzony na Ukrainie, gdzie dokonali zespolenia kości i oczyszczenia. Natomiast są to rany, które się trudno goją. To był jeden z trudniejszych przypadków, bo z powikłaniem neurologicznym. Ale teraz porusza się o jednej kuli, samodzielnie. Pyta już czy będzie mógł biegać w pełni. Nie będzie to na pewno stuprocentowy powrót do sprawności, ale będzie ok.
Proces pełnego powrotu do sprawności będzie bardzo trudny - mówi ordynator chirurgii ogólnej Jarosław Kasperczak. Tym niemniej oni są tak zrehabilitowani, że mogą się samodzielnie poruszać. Zadziwiające jest to, że oni marzą o powrocie na front. Oni byli operowani, mieli usuwane odłamki po ranach postrzałowych. W tej chwili są praktycznie wyleczeni.
Szpital z Ostrowie znalazł się na liście krajowych placówek, które są przygotowane na przyjęcie rannych żołnierzy.
Od początku wojny leczono ich tu kilkunastu.